„Marzec. Wracamy z parku.
Wreszcie przeszła zima.
Spod stopniałego śniegu wyjrzały murawy.
Drzewa nagie lecz pierwsze kiełkują już trawy...”
L. Staff „Marzec”
… Nareszcie! I ja doczekałam się kawałeczka własnej wiosenki w ogrodzie … nie zrażeni grubą warstwą szronu na osiedlowym trawniku i parkujących samochodach, ani dość gęstym welonem mgły, który skutecznie zasłonił widok kamienic stojących naprzeciwko, odczekaliśmy moment, aż słońce wzniesie się wyżej i swoimi dobrotliwymi promieniami ogrzeje powietrze. Przygotowałam termosy z gorącym napitkiem, psy okutałam w ciepłe kurteczki, po drodze zaopatrzyliśmy się w wiejskiej piekarni w kawał placka ( wczoraj nie miałam już sił upiec cokolwiek ) i przed godz. 11 „wylądowaliśmy” na działce. Pierwsze, co mnie uderzyło po otwarciu furteczki, to jazgocik Pana Sikorka, który – wyraźnie niezadowolony z naszego wtargnięcia na jego teren – dawał temu upust głośno protestując. W trakcie naszej krzątaniny najprawdopodobniej zdał sobie sprawę, że to tylko my ( „jego dwunożni” ) i przystąpił do kolejnych treli – tym razem usadowił się na szczycie śpiącej jeszcze brzozy i rozdzwonił się ogłaszaniem wszem i wobec, kto tu rządzi
Nie udało mi się wychwycić krakania kruków, tak dobrze słyszanych w styczniu; widocznie siedzą już, skubane, na jajkach albo szykują się do remontu gniazd.
Po przekroczeniu drugiej furtki naszym oczom ukazało się poletko kwitnących wrzośćców – białe i amarantowe kwiatuszki, nic sobie nie robiąc z przymrozku, dzielnie dźwigają kształtne główki i niosą zapowiedź nieuniknionego … ciepła, słońca, zapachu świeżo skopanej ziemi, widoku ulotnych pyłków leszczyny, pękających pączków bzu czarnego i kamczatek …
Ale to także sygnał, że najwyższa pora planować wysiewy, nasadzenia, że nadszedł czas na gromadzenie nawozów, przegląd gromadzonych nasion, a niedługo konieczne będzie cięcie krzewów i drzewek owocowych – dzisiaj usunęłam tylko przemarznięte końcówki pędów starej borówki amerykańskiej, wycięłam zaschnięte pędy bylin ( być może się pospieszyłam, ale widok zbrązowiałych, szarych „szkielecików” dobitnie kłócił się z wiosennym nastrojem ) i dokonałam wielkiego odkrycia – na rabacie cienistej obudziły się … czosnki niedźwiedzie
Nie sądziłam w najśmielszych marzeniach, że z posadzonych w maju ub.r. maleńkich cebulek odrodzą się soczyście zielone listeczki, i to w kilku miejscach – może dobrze zrobiłam, nie skubiąc w zeszłym roku liści i zostawiając nasionka ? Tak czy inaczej, pomimo przestróg i głosów zwątpienia w sens sadzenia w maju czosnkowych cebulek, tym właśnie udało się przeżyć – bardzo się cieszę, tym bardziej, że ostatnio ratuję się czosnkowym suszem ze straganu.
„Choć jeszcze niebo całe w siwej skryte chmurze,
Poznać z zapachu ziemi, że wiosny początek.”
L. Staff „Mur”
Właśnie … ten zapach … jedyny taki, który po wciągnięciu do płuc wczesnym rankiem potrafi orzeźwić, rozpromienić, dodać niebywałej energii, euforii, sprawić, że człowiek po prostu chce żyć.... tego tak bardzo brakowało mi podczas tych „zimowych” miesięcy, krótkich dni i w czasach, w których nic już nie jest takie samo …. w tym roku nasz ogród – mam wielką nadzieję – będzie prawdziwą odskocznią od tej zwariowanej codzienności, miejscem bezpiecznym, spokojnym i dobrym.
Ponieważ nadchodzący sezon upłynie nam głównie pod znakiem warzywnika, ( a chciałabym podejść do niego poważnie, ale przede wszystkim z sercem ), pierwszą czynnością, jaką przeprowadziliśmy, było pobranie gleby ( jakiej gleby kobieto
Toż to same piachy, dokarmiane czasami obornikiem ) do analizy - w poniedziałek próbka powędruje do Stacji Rolniczo – Chemicznej i będziemy niecierpliwie oczekiwać na wyniki … wiecie, że to nawet przyjemne uczucie, dowiedzieć się po 10 latach użytkowania ogrodu, co w tej glebie piszczy ? Ale to uświadomili mi dopiero nasi Fachowcy w Oazowym Warzywniku, którym niniejszym bardzo dziękuję za wszystkie dotychczasowe porady i pomocne , życzliwe informacje....
„O, jak wesołe nastały czasy!
W śliczną się barwę przybrały lasy;
Słońce się coraz wyżej pomyka;
Ledwo śnieg widać, lecz i ten znika.”
A. Naruszewicz „Wiosna”
Psy towarzyszyły nam wszędzie, zwłaszcza, że po tak długiej nieobecności na ich włościach
wszystko mogło się przecież zmienić , jakiś kot niepostrzeżenie mógł zaznaczyć krzak bukszpanu, lub - co gorsza – skorzystać z wystawionej miseczki z wodą , albo mógł pojawić się tajemniczy, kreci kopiec ( co prawda, nigdy go nie było, ale „nigdy nie mów nigdy” ); należało przypilnować, czy torf, rozrzucony na rabatach, nadaje się do spożycia ( a nuż się uda skubnąć ?) …
Ruchliwe, wilgotne, czarne nosy wciskały się pod łopatkę, buszowały wśród zaschniętych liści, odkrywały ze zdumieniem, że wykiełkowały czosnki ozdobne , że tulipany i śniedki wypuściły całkiem spore liście, że pojawiły się liczne pączki na różach, hortensjach i porzeczce czarnej
Ja z kolei z rozczuleniem przyglądałam się nieśmiałym próbom pączkowania piwonii drzewiastej ( żółtej ) - wygranej w Konkursie Oazowym – przytomnie otoczyłam jesienią kopczykiem ziemi nasadę krzaczka. Na babcinej rabatce przywitały mnie budzące się po zimie rozchodniki – wygląda na to, że przyjęły się wszystkie nasadzenia z ubiegłego roku, natomiast stare , kilkuletnie„wygi” mają już pokaźne „różyczki”.
Z młodziutkiego wrzosowiska ( tego z ubiegłego roku ), spośród 12 posadzonych krzewinek, prawdopodobnie dwie uschły, ale o tym przekonam się dopiero w kwietniu, po przycięciu wierzchołków.
Na koniec zostawiłam największą niespodziankę, jaką przygotowały nam dżdżownice kalifornijskie, które zostawiłam w Magdalence ( wielkiej kastrze ) na ogrodzie: żyją
Nie wiem, jakim cudem, ale udało się tym dzielnym stworzeniom przetrwać mroźne noce, brak regularnych posiłków i aktualny „przednówek”.... Sypnęłam kilka garści obornika, wymościłam grubą warstwą suchych brzozowych liści i trawy, a od jutra zaczynam gromadzić „paszę treściwą” … żadne słowa nie oddadzą mojego wstydu i wyrzutów sumienia ….
Na parapetach i innych płaskich powierzchniach, w kuwetach, wielodoniczkach, plastikowych pojemniczkach, osłonięte lub nie, kiełkują – lub nie
- nasiona: pietruszki naciowej, musztardowca, sałat wszelakich, ostrych papryczek , a na wilgotnych wacikach przechodzą próbę kiełkowania nasionka kolendry, roszponki i kapusty pak choi ; muszę jeszcze postarać się o szczypiorek – taki ze sklepowej kiełkującej cebuli – trochę zieleninki przyda się każdemu po wyczerpującej …. „zimie”
Na skromną foto relację zapraszam niebawem, a tymczasem wszystkich moich
kochanych Gości bardzo cieplutko pozdrawiam i życzę spokojnego i dobrego weekendu