Mirko, a ja robię co mogę, żeby utrzymać margerytki u siebie
.
Haniu, siostra dziękuje za pozdrowienia
.
Huśtawka zdemontowana stoi na środku głównego trawnika, a raczej tego co po nim zostało. Chłopcy zdecydowali, że zdejmą daszek i ustawią ją pod zadaszeniem, w miejscu gdzie ma być taras. Bez daszka będzie ładniejsza i mniejsza
.
Aniu spróbuję zebrać nasiona orlików, mam nadzieję, że się nie pokrzyżują, rosną w pewnej odległości, tylko biały tuż obok żółtego, ale ten dopiero rozkwita, więc pierwsze torebki z nasionami powinny dać białe kwiaty
.
Aniu, gąsienniczki zjadały liście, mnożyły się i pożywiały w zastraszającym tempie, na szczęście Mospilan miałam pod ręką, najpierw zebrałam zielone głodomory do pojemnika z wodą, a potem opryskałam i jak dotąd spokój.
Za chęć podzielenia się rabarbarem dziękuję, mam jeszcze kilka kępek, a i te wygniecione kiedyś odrosną.
Aniu, dżem robię bez przepisu. Truskawki zasypuję cukrem, kiedy puszczą sok wstawiam na mały gaz, trzymam do zagotowania, odstawiam na 12- 24 godz. znowu podgotuję, odstawiam i po kolejnych 12-24 godz. jeszcze raz smażę, dorzucam oczyszczony, pokrojony rabarbar, tyle ile mam. Próbuję, ewentualnie dosypię cukru, zagotuję aż do jego rozpuszczenia i przelewam do słoików. Nie lubię słodkich konfitur, więc cukru dodaję mniej niż 1:1, a smażę na raty, tak jak kiedyś konfitury, z powodu skłonności przetworów do przywierania do garów. Ja jestem z natury leniwa i nie lubię bezsensownej roboty, dlatego ułatwiam sobie pracę
.
Orlik z A. zgodny z opisem
.
Pieliłam, nie, w tym roku prawie nie pieliłam, gdzieś tam wyrwałam lebiodę albo siewki klonów i brzóz, podlewałam, przepompowywałam wodę, podlewałam i ... podlewałam, dosadzałam też trochę jednorocznych. Zmęczona jestem temperaturą i dźwiganiem konewki. Wlałam trochę wody w trawnik od wschodu, za bramą na prawo, nazywany też za studnią
przysychał. Tu posłużyłam się jednak wężem i zraszaczem
. Po podlaniu odzyskał wigor, więc po sprawdzeniu prognozy na radarze kazałam Maćkowi go skosić, zmierzchało już, ale dobrze trafiłam, w nocy padało.
Dziś też przetoczyło się kilka chmur, jednak pod drzewami sucho, biegałam więc z konewką między jednym deszczem, a drugim i wyręczałam naturę
.
Trochę zmieniłam zarys wrzosowiska, dosadziłam kilka malutkich wrzosów, które padły po wysadzeniu z doniczek
kilka jednak nadal daje znak życia. Jesienią usunęliśmy chorą węgierkę, w jej miejsce przytachałam z pobliskiej łąki derenia, żeby robił cień S&S, a on tak mi cieniuje
ilość i wielkość liści porażająca
. Zanim dorośnie miskant od Hani i inne wysokie byliny słońce spali hostę.
To miejsce zostawiam sobie na później, kiedy już zrobimy dom i uporządkujemy teren po remoncie, nie mam pomysłu co mogłoby tu być zamiast trawnika. Na jego likwidację dostałam zgodę, ale tylko tu trawnik przypomina trawnik, więc trochę byłoby żal.
Usunięty jałowiec rósł w górnej środkowej części zdjęcia, dokładnie między kwiatostanami żurawki, teraz jest tam berberys Thunberga 'Golden Ring' jeszcze malutki, ale już ma widoczne odrosty.
Hosty pod tujami wsadziłam do donic, a żurawkom i fiołkom chyba bardzo pasuje to miejsce, bo nigdzie nie rosną tak dobrze.
Kwitną ostatnie irysy, takie stare, zastane w tym ogrodzie, kiedyś były jeszcze w innych kolorach, ale nie przetrwały wymiany dachu.
SDB to już tylko zdjęcia i wspomnienie.
A ten to niespodzianka. Dość późno dostałam od sąsiadki dwa irysy, nie powinny kwitnąć, a ten zakwitł, jest w moim ulubionym różu - nazywanym pudrowym, indyjskim lub brudnym, jak kto tam sobie chce
.