Witam wieczorowo.. Długi dzień za mną
na wstepie..przeprosiny dla
Ani anabuko, za pominięcie odpowiedzi..
Aniu- bardzo się cieszę, że dotarłaś do nowego wątku
Mam andzieję, że u Ciebie wszystko wraca na dobre tory..?
Haniu- tak..hahah.. się przesadzi
mam wprawę
Limka pokłada się po deszczu- a sądziłam, że ma sztywne gałęzie i tak łatwo się nie poddaje. Sprawa do przemyślenia, bo podoba mi się ta hortka..
Iwonko- niestety to prawda
U Aguniady na grillu schowałam się na ławeczce pod brzoza, w ustronnym miejscu.. jak widać, skutecznie
Ciebie też bym nie podejrzewała..
Gosiu- co takiego stało sie z rękami, że do tej pory masz problemy..? Aż takie uczulenie.. Ja ostatnio dostałam uczulenia na rękawiczki dla alergików
Chwilowo zabrakło tych zwykłych, po których nic mi nie jest..
Zapach akrylu okropny
Zresztą monomer przed polimeryzacją silnie uczula, a rękawiczki nie chronią
Ja nie narzekam Gosiu, ja stwierdzam fakty
Jak za długo przesiaduję w ogródku, to Mąż czasem traci cierpliwość.. a jak proszę Go o pomoc, to muszę być przygotowana, a nie dopiero stać i rozmyślać- też traci cierpliwość
Dobrze, że ja spokojna jestem z natury
A propos tracenia cierpliwości.. w ubiegłym roku wyskoczył na ogródek z pretensjami, że ciągle ze szpadlem latam, na spacer bym poszła, zrelaksowała się.. Tak więc się "relaksowaliśmy" na spacerze-dobrze, że pusto było na ulicy, bo dyskusję z ogródka dokańczaliśmy przez połowę spaceru
Paweł- tranu nie piłam. Mama kupowała mi tran w kapsułkach
Z ciekawości kiedyś rozgryzłam- Boszzzz
Mleka nie piłam- nie tolerowałam ciepłego.. a pamiętam czasy, gdy pasteryzowanego nie było, a Mama zawsze wciskała mi ciepłe mleko, takie w szklanej butelce sprzedawane, ze srebrnym lub złotym kapslem (z kapski robiłam "pieniądze")- bleeeee.. Tak więc jako dziecko jedyną postać mleka, jaką przyjmowałam, to mleko w proszku. U rodziny za granicą w wieku 12 lat napiłam się mleka z lodówki- Mamy nie było, więc mogłam zimne pić do woli
Jakie to było dobre
Zapachu ciepłego mleka nie cierpię, o kożuchu na mleku nie wspomnę
W ogóle trudny był ze mnie orzech do zgryzienia.. Mleka ciepłego nie.. syropku z cebuli/czosnku/miodu nie.. jak byłam chora, to leczenie tylko syropkami typu Pini i Tussipect, z tabletek jedynie Scorbolamid.. nic gorzkiego i trudnego w połykaniu... zastrzyków nie.. spać wcześniej nie..
Jak byłam w 4 klasie podstawówki wylądowałam w szpitalu z podejrzeniem białaczki.. Po kilku dniach się zorientowano, że to jednak nie to.. ale te kilka dni Mama po odwiedzinach w szpitalu chodziła do kościoła.. a to były czasy, gdy na oddział dziecięcy wpuszczano 2-3x w tygodniu.. Mama załatwiła z panią dr. ordynator wizyty codziennie- 2x dziennie
Tak więc.. wtedy w szpitalu podawano mi 2x dziennie zastrzyki z Debecyliny- bardzo bolesne.. Pod koniec pobytu byłam tak posianiaczona, z wylewami po zastrzykach, że miałam przywilej wybierania "w który siniak dzis robimy zastrzyk"..
Tak mnie przetrenowali wtedy, że przestałam się bać igieł, zastrzyków, na pobranie krwi mogę chodzić codziennie.. i jestem honorowym dawcą krwi
Na walentynki mam już plan.. wszędzie dookoła czerwone serduszka itp.. a ja idę oddać krew, bo akurat niedaleko nas 14go jest akcja.