Witam w niedzielne popołudnie.
Dzień dziś u nas pogodowo taki sobie. Pochmurno ale nie pada, chwilami nawet wychodzi słonce, ale temperatury otoczenia nie podnosi.
M. wrócił z wojaży więc jest nadzieja, że dziś wreszcie się wyśpię
Nie ma to jak świadomość, ze wszyscy są w domu.
Ewunia, swego czasu pół form zastanawiało sie co to może byc za odmiana. Niestety do dziś pozostała nn. Jeśli chciałabyś coś w tym stylu to polecam Hippolyte (podejrzewałam nawet, ze ta nn to właśnie ona) albo Rosier Eveque. Obie niestety kwitną tylko 1x ale za to bardzo obficie. Pierwszej nie mam , ma ją Orszulka i Majka-edulkot, Ta druga rośnie u mnie trzeci sezon, w niezbyt szczęśliwym miejscu, bardzo zacienionym, ale w tym roku zakwitnie obficie, a krzew ma już dobrze ponad 1,8m. To zdjęcie samego kwiatka, , krzewu nie udało mi się dobrze ująć.
Ja w ogóle zakochana jestem w różach o takim kształcie kwiatów i takim kolorze. A jeśli do tego tworzy olbrzymi krzew to jeszcze lepiej.
Następny potwór tego rodzaju zaczął oplatac bramkę-wejście do ogrodu. To pnąca Vltava.
Bożenko, dzięki.
Zuzka, wyjasniłyśmy sprawę, ale ciesze sie, ze do mnie trafiłaś, choćby przez pomyłkę
Nie wiem jakie irysy masz u siebie, ale to na zdjeciu to holenderski. Rzeczywiście sadziłam jesienią jako cebulki, zakwitły ładnie i postanowiłam, że zostają. Choć chyba nie będę dokupować więcej. Kwitna w takim terminie, że giną w powodzi różanych kwiatów.
Z różami nie namawiam. Ja kocham je i nie przeszkadza mi robactwo, to znaczy przeszkadza, ale jakos sobie z nim radzę. Z chorobami to juz inna sprawa, ponieważ staram się chemii w ogrodzie umikać po prostu likwiduje takie, które łapią chorobska nagminnie i rozsiewaja zaraze. Zostały raczej odporne. A co zachoruje to skubie albo staram się nie zauważać nagości
U mnie za to dalii nie uświadczy. I to nawet nie ze względu na 'nie moja bajkę' ale ślimaki wprost je uwielbiają a ja postanowiłam, ze takich roślin sadzić nie będę. Szalenie podobają mi się odmiany o pojedynczych kwiatach, niewysokie, ale co z tego jak paskudne nagusy natychmiast je wyczuwają i ciągną całą rodziną na ucztowanie.
Kasiek, prawda, ze potrzeba spokojnych miejsc dających odpoczynek oczom od kolorowej orgii
Zwłaszcza w niewielkich ogrodach.
Jeszcze w zeszłym roku róże rosły w zasadzie na każdej rabacie, w mniejszym lub większym stopniu. Teraz zostały cztery rózane miejsca, w pozostałych raczej staram się usunąć ostatnie krzaki. I tak jest chyba lepiej. Podzieliłam ogrod na sterfy kwitnące w różnym terminie i przyznam, ze mi sie to podoba. Hostowisko wiosną rozkwita cebulowymi, potem jest tylko zielone, cygańska spódnica i rabata pod orzechem maja swoje pięć minut w maju, kwitnąca ściana pod świerkami w czerwcu-lipcu zachwyca kolorem, potem daje zielone piękne tlo angielkom, właściwie tylko na centralnej rabacie cały czas coś się dzieje
Stanowczo brakuje mi piętra w środkowej części ogrodu, ale klony już rosną, może jeszcze jakieś niewielkie drzewko się pojawi.
Maja, otoczenie duzymi drzewami to wspaniałe tlo ogrodowe. U mnie tez było pięknie póki sąsiad wszystkiego nie wyciął. Wtedy nawet niebywale kolorowa cygańska spódnica tak bardzo nie rzucała się w oczy. Z reszta duzy ogród można podzieliś zielonymi przegrodami, ścianami i już kolor nie drażni.
Zresztą ja tez w zasadzie lubię jak jest kolorowo, czasem tylko mnie denerwuje
Odzyskałam lapka i mam nadzieję, ze wreszcie będe na bieżąco. Zaległości wszędzie mam koszmarne.
Planowałam sobie w czasie weekendu robić NIC i ...mi się ie udało
Wczorajszy dzień powitał mnie słońcem, niezbyt wysoka temperatura i w czasie porannego obchodu postanowiłam uporządkować miejsce przy huśtawce. Już dawno denerwowało mnie, ze sporo miejsca tam się marnuje
Było tak bardzo byle jak, ze ie mogę znaleźć ani jednego zdjęcia tego miejsca.
Podcięłam gałęzie cyprysika (?) wypieliłam rosnące tam bujnie chwasty, posadziłam hosty, przesadziłam brunery dręczone przez ślimaki, przesadziłam pod płot derenia świdwa-mam nadzieje, ze da sobie radę, bo miejsce jest bardzo cieniste. Sucho tam jest okropnie i konieczne będzie stałe podlewanie, ale przynajmniej zrobiło się miło dla oka a i hosty zyskały trochę oddechu.
Zdjęcia pójdę zaraz zdobić, bo wczoraj już było zupełnie ciemno, nie wiem co wyjdzie bo i teraz ze światłem bez rewelacji.
Zostawię za to kilka zaległości.
James Galway na rabacie przytarasowej osiągnął rozmiar monstrualny. Do tego stopnia, że po deszczach wyłamał mu się jeden potężny pęd
Piruette nie zostaje w tyle
Vlatva na bramce dzielnie sobie radzi - będę miała pocieche z tej rózy
z drugiej strony doktorek ale ten jakis marny, słabowity
Jaśminowiec nad oczkiem zaczął spektakl
i zaczyna kwitnąć rózana ściana - Perennia Blue, Pas de Deux i Gizelka