Agnieszko, na bunt nie było czasu- zresztą w taką pogodę
nie dałoby się w domu wytrzymać..ani na kocyku
Podziałałam trochę ogrodowo i co ważne- po raz pierwszy od tygodni bez bólu pleców
Cygusiątko dzielnie pomagał cały czas, ale o tym za chwilę..
Kasiu- pozdrów swoich Chłopców i podziękuj Im w moim i Cygusia imieniu
Napracowałam się trochę, ale cieszę się, że najważniejsze zrobione..i że plecy nie bolą. Ostatnio po posadzeniu kilku bratków zdychałam dwa dni na rwę kulszową.
Teraz noszenie rodków, worków z ziemią..i nic nie boli.
jestem w świetnej formie i na jutro kolejne prace planuję
Maszyna sprawuje się całkiem fajnie. W pół godziny obleciałam 7 okien i 2 balkonowe. Co prawda z jednej strony..ale że to moja pierwsza styczność z odkurzaczem, to miejscami poprawiałam.
Robią się czasem niewielkie zacieki- tzn ślady po przejechaniu odkurzaczem, ale mam pod ręką ręcznik kuchenny i od razu wycieram. Mycie okien to teraz leciutkie zajęcie i szybkie.
Do tej pory pryskanie i machanie ręcznikiem..robiły się ślady..więc myłam jedno okno po dwa razy, z drabiny..mordęga.
Teraz jestem zachwycona!
Polecam
Moni, też udało się Tobie palec skaleczyć
Mam nadzieję, że to jedynie draśnięcie
Moja ranka oczyszczona na tyle, na ile się dało. Polewanie wodą z baniaka to jednak nie to samo, co silny strumień bieżącej
Z wrzosami miałam kłopot..tzn jak przyciąć. Tam, gdzie pojedyncze kwitnące pędy, leciałam łatwo. Zagwozdkę miałam przy tych, które kwitły na rozgałęzionych gałązkach. Uznałam jednak, że cięcie każdego rozgałęzienia to przesada, jak na moje siły i cierpliwość..ucięłam więc krótko, poniżej rozgałęzienia.
Trochę nie w porę to pytanie, ale myślisz, że dobrze zrobiłam..? Może powinnam taką rozgałęzioną kwitnącą gałązkę ciąć osobno..każde rozgałęzienie
*********
Byłam dziś w ogrodniczym..i mam rodki
Piękne, pieczołowicie wybierane.. Linia telefoniczna z Hanią rozgrzana była do czerwoności.
Haniu- serdeczne dzięki za rady i za pomoc w podjęciu decyzji
Oto i one..Rasputin i Marcel Menard. Była też Metallica- ładna! Zdecydowałyśmy z Hanią jednak, że Rasputin pewniejszy w kwitnieniu..
Tęsknię jednak też za Metallicą
P wykopał karpy po jałowcach, posadziliśmy graba. Nie mogę się doczekać na jego listeczki- jest sliczny, wysoki, szczupły jeszcze ale ładnie rozgałęziony. Niedługo też zrobi się widoczny na zdjęciach
Posadziłam też nowe nabytki, czyli Rasputina i Marcela.
Rasputin rośnie przy grabie i ma być fioletowym kompletem do kwitnących od 2 połowy maja japonek różowych i białej.
po lewej stronie azalka Bernstern, po prawej Alba
Rabata na razie stratowana, jutro musze wykorować.
Na razie robię przymiarki z Catawbiense z Biedrony- oj maluśki ten rodek, ale wiadomo, ile kosztował
Planuję posadzić go razem z posiadaną już Azuriką, a w miejsce Azuriki posadzić upatrzoną jakiś czas temu Laurettę- niestety, jeszcze na nią nie trafiłam
Jutro obfocę rabatę i będę rozmyslac, jak to posadzić dalej..
Jest też Marcel..
Rośnie koło parasolki, która jak zwykle na zdjęciu ledwo widać.. Między nimi z przodu przesadziłąm Berberysa Aurea..a gdzieś z tyłu zdaje się posadziłam lilie..?
na zdjęciu bajzel
Tego piaskowca to ja się już chyba nigdy nie pozbędę
Coś tam sobie chciałam z niego jeszcze zrobić, ale na razie przerzucam go z kąta w kąt.. Muszę też koniecznie tu dokończyc obrzeże z kostki- to plan na tegoroczny urlop- koniecznie! Tak nie może być, jak jest
Czy widzicie moją trawę..siano suche
Zdjęcia nie oddają uroku rodków- są gęste, śliczne, duże
Dobrze by było, gdyby mi jutro sił i czasu starczyło na wygrabienie całego ogródka. Od południowej strony trawa całkiem nieźle się zieleni, ale tu- za domem- jest masakra. Bez dosiewek (licznych) sie nie obędzie.
Teraz trochę szkolenia.. może nie wiecie, jak prawidłowo powinno sie otwierać worek z ziemią- szkolenie
by Łabądek
Odwróciłam się na chwilę- słyszałam co prawda, że warczy na worek, ale tego sie nie spodziewałam..
Roboty pełne łapy..i pyszczek
usunęliśmy jakąs tymczasową podporę tui, która rok temu tuż po posadzeniu kładła się od wiatru
albo ostrzymy ją na nowo..pogubiłam się już w tym wszystkim
mój ogrodnik nosił też puste doniczki
jak sie doniczka nie chciała słuchać, byłą też kopana ze złością.
Psina sterana, teraz ledwo siedzi i walczy ze snem. Oczy mu sie kleja i na siłę próbuje nie zasnąć- a może ukradkiem bym coś jadła i by go ominęło
Poza tym ciachnęłam derenia- wysoko.. Wiem, że można nisko, ale zależy mi na wysokości, więc nie planuję raczej drastycznego odmłądzania do ziemi. Żeby jednak mieć trochę czerwonych ozdobnych pędów nie tylko na czuprynie, ale też od ziemi- ciachnęłam dwie najgrubsze gałezie licząc, że to będzie jakimś dla derenia sygnałem do puszczenia od ziemi nowych przyrostów.
Przycięłam też pęcherznicę Luteus- ale paskudnie, krzywo..i nienawidzę tego krzewu
Nie mam do niego serca- nic a nic. Jest wielkim czupiradłem, a w obecnej chwili to łyse suche badyle. Nie wróżę jej długiej u mnie kariery. Na razie obcięłam byle jak, w połowie cięcia dochodząc do wniosku, że w tym sezonie muszę zacząć rozmyślac, co posadzić w jej miejscu.
Na jutro mam pełno gałęzi do posprzątania
, liczę na swoje własne siły- że dam radę wygrabić trawnik. Do tego wykorowanie dziś obsadzonych rabat..a Biedronkowe Catawbiense i Libretto zdaje sie, że jeszcze poczekają..
Cieszę sie ogromnie, że przycięłam wrzosy- czas na to już najwyższy. Jakie prognozy sa na najbliższe dni
Zdaje się, że "na dniach" wybuchną liście na drzewach i krzewach
Aha- na razie nie dostałam gangreny