Moniśka, bardzo Ci dziękuję za fotki i za zbadanie rynku
Miałabym pretekst do wybrania się w Twoje rejony, ale jeszcze się na pewno jakiś równie ważny trafi
tymczasem Twoje fotki bardzo mi pomogły w dokonaniu wyboru i podjęciu decyzji..mam Palibina
Moni..Cyguś do schrupania mówisz.. a zbite kwaśne jabłko może być
To, co ten pies wyprawia będąc ze mną na ogródku, to przechodzi wszelkie pojęcie
trawnika równać zbytnio nie zamierzam
głónie dlatego, że nie przerasta mi kostki. Muszę co prawda zawalczyć z trawą w kostce przy murkach z piaskowca, ale to efekt wlanego błota z nasionami zaraz po sianiu trawnika.
Poza miejscami, gdzie to się stało, nie mam kłopotu z przerastaniem trawy. Może trawnik młody, to słaby jeszcze
U Mamy co roku szpadlem odcinamy krawędz przy kostce, ale nigdy nie wpadłysmy na pomysł piaskowania szczeliny- może to jest jakiś sposób!
Za poniedziałek trzymam gorąąąco!!!! Obrona
?
RObaczku, z Carexami się nie kłopocz, ale dzięki za pamięć
Najpierw muszę sprawdzić, jak się w sezonie zachowają obecne dwa egzemplarze. Potrzebować zapewne będe jeszcze jeden, ale bywają w OBI- dam radę
Palibina posadzę w miejscu pęcherznicy Luteus, której serdecznie niecierpię
Wnerwia mnie łysymi badylami do czasu, aż wypuści trochę pędów. Tnę co roku bo bez tego by mnie chyba juz pożarła, a jednocześnie denerwuje mnie taki drapak, na którego odrośnięcie trzeba czekać. Tak więc już postanowione
Chyba jednak muszę z hederą spróbować. Dziś byłam w ogrodniczym- trzmieliny urocze, ale tak maluśkie, że ledwo podmurówki by sięgnęły, a co dopiero mówić o osłonięciu przęseł..
Muszę zapolować na odmianę Thorndale- opisywana jest jako najodporniejsza, a jeśli nie da rady, będę myśleć dalej
Paprotkowe ślimaczki z ogrodu Mamy- u mnie jedyna paprotka jeszcze prawie niewidoczna. Jak juz posadzę rodki, to w sezonie muszę nieco więcej ich wprowadzić na rabaty- tyle w nich uroku!
*******
Dziś od rana na nogach..W pracy, ale bardziej towarzysko i rozrywkowo, niż służbowo..a po pracy
Spotkałyśmy się z Dorcią w "naszym" ogrodniczym.
Dorciu- serdecznie dziękuję za spotkanie, za jakże ważną i owocną burzę mózgów..i jak zwykle wesołą rozmowę. Nie wiem kiedy mija ten nasz pogaduszkowy czas na tematy wszelkie
Jedna tylko uwaga..musimy wybierać cieplejsze dni na nasze plenerowe spotkania
W ogrodniczym zapadły niezwykle ważne decyzje! Zrobiłyśmy przegląd roślin nadających się do zastąpienia Luteusa.. Pomijając uroczego ginko Mariken i ślicznego judaszowca- cena zaporowa..ustaliłysmy z Dorcią, że kupimy, jak nam reszty zostanie
oko zawiesiłyśmy na czymś bardzo ciekawym!
Azalia wielkokwiatowa szczepiona
Prawie się za nią łapałam..ale ani ja nic nie wiem o takiej formie azalii, ani Dorcia nie ma doświadczenia. Nasza obawa- jak z mrozoodpornością szczepionych azalek
Bardzo ciekawa sprawa! Krzaczki zapączkowane i szczepione na ok 1m, może odrobinkę wyżej.
Z azalią jedno zmartwienie, to obawa o wiosenne przymrozki i szansę na kwitnienie..a tu jeszcze dochodziłoby zmartwienie o samo miejsce szczepienia.
Po walnej naradzie- odpuściłam.
Pierwsza myśl zawsze najlepsza..i mam Palibina. Wybierany współnie i Dorcia jednogłośnie została namaszczona na Matkę Chrzestną- nie wiem jak to jest z prezentami przy takim kumoterstwie, ale spodziewam się, że
Mamusia chociaż z nawozami wpadać będzie
dokupiłam też Azurikę- jedną już mam, ale postanowiłam powiększyć fioletową plamkę przy Cuningham
drobnica, bez której trudno przejść obojętnie
i HIT dnia...!!!
mam wymarzoną Laurettę
i to w dodatku szczęście podwójne!
Moja
Ogrodowa Wróżko- DZIĘKUJĘ
Co poza tym..proza życia
Pogoda obrzydła, a ja od razu po powrocie rzuciłam się na zaległe prace ogrodowe.
Rozsypałam nawóz. Wiem, że niekoniecznie poleca się sianie nawozu siewnikiem.. Ja co prawda i tak zamierzałąm tak zrobić, a dziś nie miałam wyjścia.
Wieje taki wiatr, że nie dałoby sie inaczej tego zrobić
Najwyżej będzie trawnik w paski
Zaczęłam też robić dosiewki, ale z trudem. Wiatr nie ułatwiał sypania nasion, Cyguś szarpał się z workiem ziemi, pogryzł mi trzonek od grabi i generalnie nie wychodzi z formy- czyli jest nieznośny
Dosiewki nie skończyłam, bo się ściemniło. W nocy i jutro rano ma padać, więc akurat się podleje. Zrobiłam chyba najważniejsze, największe fragmenty, a jutro muszę dokończyć drobnicę. Aż mi siebie jest szkoda, że musze się w tak obrzydłą pogodę na ogródek wyrzucić, ale nie ma zmiłuj..
Trawnik wygląda jak jedna wielka dosiewka
jednak widok placków ziemi działa na mnie uspokajająco- o niebo lepiej od łysych i suchych
Cygusiątko śpi w poczuciu dobrze spełnionego obowiązku