Veruś, myślę, że ja jestem gotowa na to, by być BABCIĄ, gorzej z młodymi - kurcze, wychowaliśmy jakieś takie pokolenie egoistów, ludzi uciekających od odpowiedzialności, wiecznie niedojrzałych...A może niesłusznie uogólniam? Ale ostatnio mam do czynienia z ludźmi w przedziale wiekowym właśnie 30-40. Uczę ich języków obcych, które teraz są każdemu niezbędne do CV. I jestem załamana ich niefrasobliwością, brakiem odwagi cywilnej, jakąś taką ogólną ...niedojrzałością właśnie. Mnie uczono, że jak się z kimś umawiam, to szanuję jego i jego czas, a taki wielki biznesmen jeden z drugim nawet sms'a nie wyśle, chowa głowę w piasek i pewnie myśli 'jakoś to będzie'. Przepraszam za dygresję, ale jakoś tak to wszystko mi się powiązało...
A dzieciątko z pewnością będzie na maksa kochane i rozpieszczane - babcie mają rozpieszczać, od wychowywania są rodzice
Gosiu, masz z pewnością rację - ogród co roku jest inny, zmienia się z dnia na dzień nawet, ale --to chyba nieuchronne - po paru latach jednak następuje 'znużenie materiału'. Już zaczyna brakować tej świeżości, tego zapału...Swój ogród nieodmiennie kocham, wszystko, co związane z nim i z ogrodnictwem w ogóle nadal mnie pasjonuje, ale chyba czas ustąpić pola nowym forumowiczom, w sensie jakiejś wybujałej aktywności...Zresztą, zobaczymy! Dzisiaj jest u mnie taki piękny dzień, słońce świeci, ptaszki śpiewają, ja wprawdzie w łóżku, ale drzwi na ogród otwarte...Jest 20 stopni i chce się żyć!
Martulu, z największą radością będę przysposabiać do ogrodnictwa młode pokolenie! Tylko, że to młode pokolenie najpierw musi stanąć na własnych nogach, a to nastąpi nie wcześniej jak za półtora roku, optymistycznie rzecz ujmując. A jak już stanie, to oka z młodego pokolenia nie będzie można spuścić, coby jakimś tojadem, czy innym rącznikiem się nie pożywiło
A chorowanie, jak słusznie piszesz, ma swoje dobre strony. Bo to nawet nie inni, ale ja sama muszę siebie przekonać, że świat się nie zawali jak przez tydzień nie posprzątam w domu i zagrodzie, nie zrobię zakupów, nie ugotuję obiadu, odwołam kilka zajęć. Inni to nawet rozumieją, ale ja sama mam kłopoty z daniem sobie 'na luz'. Gdyby nie to, że naprawdę podle się czuję, biorę antybiotyki i jestem osłabiona, to w taki dzień jak dziś już biegałabym z miotłą po domu, a grabiami po ogrodzie...Bo wyrzuty sumienia mnie zżerają, chociaż głos rozsądku krzyczy - kobieto jesteś chora po raz pierwszy od pięciu lat, masz do tego prawo!
Romuś, serdeczne dzięki za rady i przemyślenia doświadczonej babci
Mam w swoim otoczeniu wiele przykładów dziadków, którzy kompletnie zwariowali na puncie swoich wnucząt i jestem pewna, że relacja: babcia, dziadek - wnuczęta, jest bardzo specyficzna. Rodzice są często spięci, mają mnóstwo obowiązków, czasami są za młodzi na dzieci, a dziadkowie NIC nie muszą! Dziadkowie mogą tylko wspierać, pomagać, kochać i rozpieszczać
Ewuś, Śliczny Kwiatuszku, począwszy od marca nasze życie w dużej części przenosi się do ogrodu
A nawet jak nie mogę wyjść do ogrodu fizycznie ze względu na pogodę - ogród przychodzi do mnie
Mam duże okna i z każdej strony zaglądają do mnie drzewa, krzewy, kwiaty i góry...
Krzysiu, leżę, leżę, bo co mi pozostało? Mam jakąś paskudną infekcję bakteryjną, cały czas stany podgorączkowe mimo antybiotyku, a od kaszlenia boli mnie już cała klatka piersiowa. Zresztą, nieważne, nie lubię chorować i od kilku dni gadam ze swoją chorobą, usiłując ją przekonać, żeby sobie poszła za morze
Tym bardziej, że ciągnie mnie do nadal nie wysprzątanego do końca ogrodu, święta za pasem, a pani doktor pogroziła mi paluszkiem i powiedziała tylko 'żadnych okien!' Skąd ona widziała?
I Ty doczekasz się na wnusia; ja czekałam naprawdę długo, gdyż moi obaj synowie są już po trzydziestce, i pierwszy zmobilizował się ...młodszy
Ewuś - Sieriko, ja nawet powiedziałabym 'mała istotka, duży cud'. Tak wiele par nie może mieć teraz dzieci, tyle par czeka na nie latami, próbując wszelkich sposobów...A Ci, co nie za bardzo są gotowi - bum! I stało się!
Co do fotek, to bywały lata, że codziennie robiłam ich kilkadziesiąt w ogrodzie. W pewnej chwili zorientowałam się, że na rośliny nie patrzę swoimi oczami, tylko poprzez obiektyw aparatu. O, nie! Chyba w końcu dojrzałam do tego, że zdjęcia, dokumentacja, utrwalenie, pokazanie są ważne i fajne, ale najważniejsza jest moja radość, moje oczarowanie, mój zachwyt nad każdym kwiatuchem, każdą rośliną. Już chyba nie muszę się tą radością koniecznie dzielić, jakkolwiek by to nie zabrzmiało na forum ogrodniczym
I przypominam tym , co mają brzozy w ogrodzie. Duże brzozy i rosnące z dala od ruchliwych ulic. Właśnie nadchodzi czas, kiedy brzoza chętnie się z nami podzieli swoim sokiem. Jest on pyszny, orzeźwiający i niesłychanie zdrowy!
Fotka ubiegłoroczna, bo nie pozwalają mi brykać po ogrodzie: