Cóż za emocjonujący wieczór- zwłaszcza Mąż zdrowie zostawił przed ekranem Tv.. Najważniejsze, że radosne zakończenie
Weekend upłynął pod znakiem lenistwa, a dziś wręcz marazmu- wszechobecna mgła nie nastrajała zbyt optymistycznie. Jesień coraz bardziej pokazuje swoje oblicze- liście na brzozach powoli żółkną, a pendula już ma wyraźnie przerzedzony parasol.. Liście na pecherznicy też jakieś nieświeże się robią.. Szkoda!
Z jednej strony lubię takie oblicze ogrodu- mglistego, z nutką tajemniczości i kolorami przebarwiających się roślin.. Zmęczona jestem i niby serce chwilami się wyrywa, żeby jeszcze coś podziałać- jednak to chwilowe zrywy.. nogi nie nadążają
Z drugiej jednak strony- mimo, że i ja i rośliny potrzebujemy nieco wytchnienia, to wizja tego, co po jesieni nastąpi- jak zwykle nie cieszy..
Na razie jednak rozglądam się po rabatach- a mimo kończącego się sezonu mam jeszcze na co czekać.. Wysokie astry od Pawła całe w pąkach- ależ będzie kolorowo, jak zakwitną
Berberysy jeszcze się nie przebarwiają jesiennie- pewno za kilka tyg zapłoną czerwienią i ostatni raz w tym roku będzie kolorowo. Dla niewtajemniczonych- białego nie uznaję za kolor
Odwiedził nas w weekend elektryk- niestety czas Go gonił, więc szybciutko zamontował kinkiety w sypialni i tyle Go widzieliśmy.. W większości pomieszczeń nadal mamy urocze gołe żarówki- powoli jednak zmieniamy stan rzeczy.. Z naciskiem na "powoli"- sypialnia to pierwsze miejsce, które dostąpiło zaszczytu posiadania opraw oświetleniowych i jak na razie jedyne.
Obecnie mglistą aurę rozświetlają nam takie oto ascetyczne w kształcie kinkiety- metalowy pasek, bez jakichkolwiek ozdób
..które cieszą ciekawym padaniem światła- górą i dołem, z refleksami.
Zdjęć cudownych schodów nie mam, jednak nieustannie trwała burza mózgów..
Przez weekend doszliśmy chyba też do porozumienia w kwestii wzorku na kostce brukowej- będzie głównie kostka w kolorze "kasztan", uzupełniona falistym wzorkiem z jasno-beżowej kostki. Taki mamy plan na ten moment, ale chętnie też posłuchamy rad brukarza w tej kwestii.
Ogrodowo prawie nic nie zrobiłam- wykopaliśmy tylko 2 pięciorniki, zasłaniające pieniek brzozy penduli, a w ich miejsce posadziłam czekające w poczekalni bergenie. O ile dobrze mi sie wydaje, to powinny im liście czerwienieć na zimę..? Przede wszystkim są niskie i nie będą mi zasłaniać widoku, szczególnie, że to brzeg rabaty i pięciorniki pasowały mi tam, jak piasek między zębami
Zdjęć nie mam- sąsiadka wpadła, popatrzeć na rabaty, bo wspominałam, co na Jej miejscu bym posadziła u Niej i chciała popatrzeć w realu na rośliny.
U sąsiadów przed domem, symetrycznie przy schodach są bardzo małe łezkowate rabaty, na których posadzono tuje kuliste szczepione na ok 50-80cm. Wystawa wschodnio- północna. Zasugerowałam m.in niebieskie hosty "Mysie uszy" w nogi zielonej kulki tujowej, uzupełnione wiosennymi cebulowymi typu krokusy, tulipany. Wspomniałam też ewentualnie o posadzeniu miniaturowych kul berberysowych np żółtych, żeby odciąć się od zielonej tui.
Sąsiadce chyba pomysł z krokusami i hostami przypadł do gustu, bo wpadła zobaczyć, jak w ogóle hosty wyglądają- a roztoczyłam wizję krokusów i tulipanów, a następnie liści host, które zakryją nieładne liście cebulowych i będą zdobić aż do przymrozków.. Rozważa też tu żurawki.. Jak sądzicie- dobrze doradziłam? Miejsce z małym dostępem słońca, przy samym wejściu do domu, rabaty wydzielone w kostce bardzo małe..
Upatrzyła też sobie lawendę, trawę Red Baron, wrzosy, kostrzewę
Edytko- świetna decyzja z rozplenicą.
Badzo mi się podobają jej pędzelki, a z zimowaniem pod okryciem nie powinno być problemu- zwłaszcza dla Hameln, przynajmniej tak internetowe info donoszą..
Nawet mój Mąż, średnio interesujący sie ogrodem- w ogrodniczym, mijając rozplenicę stwierdził, że takie coś powinniśmy mieć. Daje to obraz tego, jak lustruje rabaty u nas
bo mamy 3 odmiany .. Autumn Magic i prawdopodobnie Hameln oraz Little Bunny. Bardzo się z nich cieszę! Na bieżąco produkują nowe pędzelki, zwłaszcza maluszek szaleje
Planuje za rok maluszka dokupić na wrzosowisko. Jest uroczy!
O płytkach za chwilę..
Małgosiu- jest wiele rzeczy, które omijam wzrokiem, zupełnie nie zwracając uwagi.. Brak żyrandoli w całym domu- w większości pomieszczeń są gołe żarówki wiszące na kablach; pochlapana tłuszczem ściana w kuchni- bo jeszcze długo nie będzie stać nas na szybę; brak jakiejkolwiek szafy w zabudowie- ciuchy ułożone na półkach, które kiedyś będą zabudowane, a na razie wszystko na wierzchu jak w ciuchlandzie
; brak porządnej lodówki- której długo jeszcze nie zobaczę; brak pralki- część pierzemy ręcznie, część wożę do Mamy.. w pokojach na piętrze goła wylewka i brak drzwi; w łazienkach brak kabin prysznicowych- na szczęście mamy wannę; brak stołu- odnowiłam mały stolik po Babci i służy nam do jedzenia obiadu- ledwo w dwójkę sie przy nim mieścimy; nie mamy nawet wieszaka, żeby zimą kurtki wieszać..
Jednak to są rzeczy, których zwyczajnie nie ma i z czasem się pojawią, jak będą fundusze i zupełnie się tym nie przejmuję! Tutaj problem rozbił się o to, że wydawane są pieniądze na coś, na co nie mogę patrzeć.. Nie dość, że brzydkie, to jeszcze mam poczucie głupio traconych pieniędzy.
Agnieszko- emocjonujący wieczór za nami- ależ się P denerwował, ja jakby mniej- chociaż nie powiem, emocje wciągające.
Uwagi od płytek nie da się odwrócić w żaden sposób. Są tak rażąco nie pasujące, że aż bije po oczach..
***
Po mojej wojnie podjazdowej, prowadzonej od wtorku- od chwili dostarczenia płytek, gdy od razu chciałam je oddać a P kazał zostawić z- jak to określił- "nadzieją, że zaraz mi przejdzie, przyzwyczaję się i przestanę zwracać uwagę".. mogę obtrąbić zwycięstwo!!
Gorzkie, ale jednak..
Początkowo byłam załamana ich wyglądem, nie mającym zbyt wiele wspólnego z wzornikiem i usilnie próbowałam wymyślić, co by posadzić po bokach schodów rozłożystego, co schody zasłoni.. Planowałam wiosną postawić jakieś donice.. Niestety- z każdym dniem, gdy pojawiały się kolejne płytki było coraz gorzej. Czara się przelała w sobotę, jak już ułożony został większy kawałek i widać było ogrom ich brzydoty w masie.. Jedna przyłożona płytka do cokołów już nie pasowała- ale schody zakryte większą ilością robiły piorunujące wrażenie- negatywne!
Wpadli do nas sąsiedzi, próbowali początkowo mnie przekonać, że nie jest źle, że pasują do dachówki (
miały do cokołów i kostki.. ).. w końcu sąsiadka- widząc moje zniechęcenie przyznała, że faktycznie płytki zbyt jasne i chyba wyglądem zbyt delikatne na schody- a jak jeszcze przyjdzie ciemna kostka, to juz w ogóle byłaby plama.
P się dość mocno wkurzył na mnie, że słuchać już nie może itp (słuchał od wtorku, z dnia na dzień rozpacz moja rosła..).. w końcu stwierdził, że tak mu obrzydziłam płytki, że sam dochodzi do wniosku, że są brzydkie i... będziemy je chyba zrywać
Gorzki sukces mojej krucjaty- bo są to wymierne straty finansowe. Jednak wspólnie uznaliśmy, że lepiej wycofać się i stracić teraz część kwoty ( 2 paczki płytek, worek kleju, kilka godzin robocizny), niż brnąć w to dalej- wydać blisko 2 tyś, żeby je za rok praktycznie wyrzucić do kosza i robić od nowa- i to z już ułożoną kostką na podjeździe, co dodatkowo utrudniłoby sprawę.
P podjął męską decyzję- teraz albo nigdy.. Bo lepiej stracić kilka stów teraz, niż prawie 2 tyś za rok czy dwa.. Tym bardziej, że ani teraz nie mamy ochoty tracić kilkuset złotych, ani tym bardziej nie będziemy mieli na to 2 tyś za jakiś czas.
Pomijam fakt, że teraz każdy grosz się liczy- ale uwierzcie mi, nie mogłabym się do tych schodów w żaden sposób przekonać.. Wiele rzeczy jest rozgrzebanych i długo jeszcze będzie.. i nie rusza mnie to zupełnie- jednak robienie czegoś, co dla mnie jest nie do zaakceptowania, to już za duża głupota- jak wydawać pieniądze, to chociaż na coś, co choć troszkę się podoba..
Mając jednak jeszcze tyle rzeczy w kolejce do zrobienia- szkoda byłoby wydawać 2 tyś na remont schodów i ciągle by się to odwlekało na wieczne nigdy..
Jutro od rana jestem w pracy, ale P wybiera się do sklepu pobliskiego zobaczyć, co ciemnego można dostać w niedużej cenie i jeśli tylko coś sensownego uda się kupić, to przebolejemy stratę, wyrzucimy zużyty materiał, oddamy resztę niezużytego i zaczniemy jeszcze raz..Ciekawe, co na to powie fliziarz..
W sumie to dwa dni w plecy pod względem robocizny, więc może brukarz tak szybko nie wpadnie na robienie podjazdu i jakoś zdążymy przed jego przyjściem na robotę?
Na mój gorzki żal, dlaczego P od razu się nie zgodził na oddanie płytek i obeszłoby się bez strat finansowych- ja chciałam od razu oddać dostawcy, który je przywiózł i wybrać coś innego- stwierdził, że miał nadzieję, że mi przejdzie.. a tu robiło się coraz gorzej- z każdą płytką..
Zdjęć schodów nie robiłam- tak mi się nie podobały, że żadna to radość z fotografowania takiej katastrofy. Od początku budowy i wykańczania to pierwsza taka nasza wpadka- wszystko do tej pory nam się podobało, co kupowaliśmy.. jak nam się coś podoba a nas nie stać- to albo wybieraliśmy coś ekonomicznego ale też wpadającego nam w oko.. albo nie kupujemy wcale i czekamy, aż stan konta się poprawi.
Tu po raz pierwszy odwaliliśmy taką kichę- kupiliśmy brzydkie, brnęliśmy w to niepotrzebnie dalej
rozum nam odebrało chyba!
Za głupotę trzeba płacić- więc jeśli tylko coś sensownego uda się znaleźć, to przerywamy tę farsę i zaczynami od nowa. Lepiej chyba stracić teraz mniej, niż za jakiś czas kilkukrotnie więcej.. Jak sądzicie??
Dla równowagi- kinkiety do sypialni kupiliśmy baaaardzo tanio, a jesteśmy z nich wyjątkowo zadowoleni. Dobrze, że chociaż jedno udało nam się sensownie zrobić
Żal trochę straconych pieniędzy- ale i tak się cieszę, że może uda się z tego wybrnąć "niewielką" stratą.. a na pewno kilkukrotnie mniejszą, niż jakbyśmy dalej marnowali materiał.
Zobaczymy, co przyniesie jutro- czy uda się coś znaleźć niedrogiego a w lepszym kolorze, jak swoją pracę rozbiórkową wyceni fliziarz.. i będzie wiadomo, czy uda się zmienić tą masakrę, czy do domu będę wchodzić z zamkniętymi oczyma..
Tymczasem zmykam- muszę wstać do pracy za nieco ponad 5 godz
Życzę Wam i sobie podejmowania samych dobrych decyzji w nowym tygodniu