Marta- Ty mnie tu nie strasz! Dziś była u mnie pacjentka po operacji kręgosłupa- 10 śrub
Na następną wizytę ma przynieść RTG..
Ja powinnam się rehabilitować zapewne, ale chwilowo nie mam czasu, o funduszach nie wspomnę.. Marzy mi się w ramach urlopu wyjazd do sanatorium, czy jak to teraz modnie się mówi, do SPA
. Jak byłam na stażu, to spędziłam w sanatorium jedynie tydzień- ale jaka różnica! Masaże, aerobic w basenie solankowym, okłady z fango, bicze szkockie. Dość powiedzieć, że tak się plecy odblokowały, że zwiewna byłam jak motylek, głową mogłam normalnie kręcić.. Teraz kręgosłup tak zmęczony, że sama w sobie czuję się ociężała- szczególnie rano. W ciągu dnia się rozruszam, w pracy dostaje powera.. a od rana to samo
Bardzo bym chciała mieć możliwość takiego wyjazdu chociaż na tydzień raz do roku..
Na początku pracy miałam tak, że wieczorem po powrocie z pracy przychodziła masażystka raz czy dwa razy w tygodniu. Niestety- budowa, kredyty, i człowiek samego siebie zepchnął na dalszy plan.. Pocieszam się, że ten maraton kończy się na przedwiośniu i mamy z Mężem nadzieje, że odżyjemy trochę..
Czyli co- nie wybierać odmiany, tylko brać obydwie
Aniu- Zakuś dokładnie tak robi. Na widok koca w moim ręku tylko zerka, gdzie go położę i od razu się melduje.
Zdrowotnie jest różnie- rano jestem dętka, do pracy ledwo się wlokę- a jak zacznę wir, to jakoś zapominam o złym samopoczuciu. Na szczęście katar się zatrzymał, a to najważniejsze. Resztę można załatwić ibupromem.
Dzięki za zdrowotne życzenia
Haniu- a widzisz, bardzo cenna informacja! Dziękuję. Nie wpadłabym na to.
Miałam okazję kilka lat temu spać na takim materacu u Cioci. To taki, co jak dotkniesz dłonią, to odcisk zostaje- prawda? Zapachu nie czułam, a spało się super. Stąd mój pomysł, że to może nieco pomóc.. Jeśli będziemy się z Mężem decydowac w końcu na wymianę materaca, to- mówię całkiem serio- będę wąchać. Strasznie mnie męczą takie unoszące się mętne dziwne zapachy- też nie dałabym rady i nie dziwię się, że oddałaś swój.
Ja ten nasz 7miostrefowy chyba wybrałam za miękki..albo już czas na wymianę po prostu z powodu starości materiału..?
Na pewno jest za miękki, albo już wygnieciony- nie czuję żadnego podparcia w kręgosłupie, jak leżę to pupa mi się zapada- a przecież to nie jest taka strasznie ciężka pupa chyba
To jak ma się kręgosłup dobrze czuć, jak śpię wygięta w pałąk
Zresztą to i tak rozważania na kolejny rok- w tym roku to sobie kostkę na podjazd kupuję- jak materac za miękki, to zawsze na kostce mogę sobie poleżeć
Praca niestety rozwala cały prawie szkielet od pasa w górę- kręgosłup, obręcz barkową, łokcie, nadgarstki.. Mąż dlatego właśnie często się na mnie denerwuje, że ja jeszcze bez umiaru w weekend kopię, sadzę, noszę worki z korą. A co zrobić, jak się serce wyrywa do jakiejś pracy i usiedzieć nie mogę?!
Nie przyznaje się na głos, ale budując rok temu murki, gdy w czasie 1.5tyg urlopu przewaliłam ok 2 tony kamienia (małe kawałki, ale po trochu dzień po dniu i sie uzbierały 2 palety) przez pół roku bolały mnie kolana, z czego pierwsze 2 miesiące podpierałam sie rękoma, żeby z krzesła wstać, ale o tym ciiiii
Jestem tego samego zdania odnośnie Zakusia- taki był biedniutki a zarazem niezwykle dzielny w swoim cierpieniu, że wręcz trzeba go trochę porozpieszczać. Co nie zmienia faktu, że słuchać się musi. Nie zawsze chce- jest bardzo grzeczny i karny, ale jak zaczyna histeryzować widząc mnie szykującą się do wyjścia, to nie da mu sie przemówić do rozumu. Poza tym wyjątkowo grzeczna psina.
Agnieszko- obydwoje ruszyliśmy w miasto. Cudownie, prawda..
Ja jedynie obolała i chyba z lekką gorączką, a P dodatkowo z katarem, tak więc ma gorzej.
Weekend zapowiada się piękny i całe szczęście, bo obiecałam Mamie, że pojedziemy na Wólkę odwiedzić grób Dziadków- Rodziców Taty, tak więc obowiązki wzywają.
Vanilke pamiętam u Ciebie, zresztą często gości na zdjęciach. Wiem, że nie jesteś obiektywna w tym temacie
, ale jaka doświadczona!
Ja chyba kupię i Vanilkę i Limkę. Zależy mi na pełnych kwiatostanach, a przebarwienia Vanilki sa dodatkowym atutem.
Planuję posadzić tak: Vanilkę jedną sztukę na rabacie przy schodach i jedną sztukę po przekątnej na rabacie przy furtce. Obydwie będą czymś podsadzone i postaram się, żeby się nieco powtarzało. Przebarwienia tu potrzebne, bo ściana kremowa, więc Limka by na tym tle zginęła..
Jedną sztukę Limki chciałabym posadzić na pagórku po złamanym klonie. Tam jest żółto od thuj i pecherznicy, czerwono od berberysów, biało-różowa jeżówka rośnie, jest też fioletowa lawenda- to sądzę, że limonkowo-białe kwiaty będą dostojnie towarzyszyć całej reszcie i nieco tonować kolorystykę. Tło dla nich stanowić będą jałowce spartan, które już rosną, ale jeszcze młode- chyba za rok sypne magiczną siłą..
Długo się zastanawiałam, jakie ciekawe krzewy posadzić, a w końcu pomyslałam o najbardziej oczywistym- przecież TO są krzewy długo cieszące oko.
Dzieki za info o podwiązywaniu. Oglądałam trochę fotek na necie i tak mi się wydawało, że Vanilki widywałam podwiązane, a limki raczej same stoją.
Żałuję, że mieszkam tak daleko od Ulińskich, bo u nich zdaje się najładniejsze hortensje są.. W moim ogrodniczym pobliskim Vanilek brak, w największym koło nas odmian mnóstwo, ale jakieś wymyślne.. W innym Vanilki widziałam- niestety nieco zaniedbane, a ja lubię kupować rośliny zdrowo wyglądające.. Jakoś średnio uśmiecha mi się jechanie taki kawał do Konstancina- szkoda, że nie miałam takich planów, jak Mama tam była wiosną, bo co najmniej raz w tygodniu tam byłam..
Znając życie to i tak tam w końcu pojadę pod jakimś pretekstem, tylko jakim..
Musze tylko wmówić P, że oprócz cisa bardzo chce mi kupić bukietówki
Gosiu- dziękuję serdecznie za głos w sprawie
Bardzo mnie cieszy informacja o stojącej sztywno Vanilce, bo nie ukrywam, że wolałabym nie musieć podwiązywać..
Chyba kupie obydwie odmiany- jak napisałam do Aguniady- Limka uspokoi kolorystyczną wściekliznę, a Vanilka będzie widoczna na tle kremowej elewacji.
Zdrowiej- mówisz.. Napisałabym, że robię, co mogę, ale to byłoby totalne kłamstwo. Ja sie nie cierpię leczyć i czekam, aż samo przejdzie
Zresztą wieczorem czuję się świetnie, to rano najgorzej- powinnam chyba "rzucić spanie"
****
Nasz skrzat-glazurnik znów podziałał pod naszą nieobecność. Schody prawie skończone
Prawie- bo jeszcze brakuje kilku cokołów i fugi.. ale jak to teraz wygląda
Chyba musieliśmy zaliczyć tamtą wtopę, żeby docenić obecne płytki- ileż mamy z nich radości. Mąż co jakiś czas wspomina, jak to dobrze, że w porę sie opamiętaliśmy, bo teraz widać, jaka to by byla masakra..
Jak teraz wróciłam do domu to wiadomo- noc czarna i niewiele widać.. ale to chyba dobrze, bo tamte aż świeciły, tak były niepasująco jasne
Nie mogę się doczekać jutra, żeby wyjść i w świetle dnia to zobaczyć- a jak jeszcze dojdą całe cokoły, fuga, kostka..