Dorciu- mi też jest zimno.. W ogóle jakoś tak przykro, że wychodząc w ciągu dnia musze pamiętać o kurtce na czas wieczornego powrotu do domu
Dobrze, że chociaż przestało padać u mnie
Do zobaczenia
Gosiu- że też nie wpadłam na to, że kwiatek zerwał dla mnie! Ale doprawdy, kory po trawniku w prezencie dla mnie rozrzucać nie musi
Wystawa w sumie nie była taka zła.. Trochę fajnych kompozycji można było zobaczyć- mnie urzekła jedna i zrobię też u siebie miniaturkę tego
..więc inspiracja z wystawy wyniesiona
Moje rozczarowanie wynikało z postawy niektórych wystawców..ale też chyba z mojego nastawienia. Spodziewałam się czegoś większego..z rozmachem.. A tu zaskoczenie- stoiska wystawców niektóre niewielkie, aż trudno było na czymś oko zawiesić.. Bardzo liczyłam na wrzosy i jakieś ciekawe kompozycje- a wystawcy połączyli różowe z białym i dodali cytrynowe..no tez mi odkrycie
Jeden z wystawców nie produkuje tylko wrzosów, ale wiele innych roślin kwasolubnych- żeby sie nie postarać i nie machnąć na stoisku jakiejś mini rabaty
Kiermasz mały, rośliny drogie..
Zachwyciło mnie stoisko Szmita i rośliny tam pokazane- niezwykle okazałe turzyce, na które od tego momentu wręcz zachorowałam
do tego cudna jabłonka z jabłuszkami, a nie te mizeroty na Royalty. Tak..ten wystawca wyjątkowo się postarał
Moje rozczarowanie to efekt zbyt dużych chyba oczekiwań po takich targach.. Na kolejne zamierzam się wybrać..z innym nastawieniem i jestem przekonana, że będę się lepiej bawić
Rozczarowana byłam wąskimi alejkami, które nie dawały możliwości docenienia dekoracji.. Teraz wiem, że trzeba się wybrać na otwarcie a nie godzinę później,, żeby mieć luz w zwiedzaniu..i że trzeba przewidzieć też powrót po 16 gdy rusza sprzedaż ekspozycji.. to wiedza do wykorzystania za rok.
Mi się ta rabata, która skojarzyła się z Kasią też bardzo podobała..ale u siebie z taką bym nie wytrzymała..
Podobają mi się rabaty spokojne i stonowane- ale u mnie byłoby mi za nudno.. Podobają mi sie gęste, bujne- ale u siebie bym się wkurzała, że bałagan i za gęsto
Tak więc zachwycam się wszystkim po trochu w Waszych ogrodach a u siebie robię kompilację tego "po swojemu". CHyba najważniejsze, żebyśmy się same czuły dobrze w naszych ogródkach, a że nie do końca pasuje to do jakiegoś konkretnego stylu..trudno- to "nasz" styl
Ja też lubię atmosferę jarmarczno-bazarkową
Jakieś masz plany ogrodowe na weekend- ja dalej remontuję..tym bardziej, że pogoda ma dopisać
Ty zdaje się ruszasz w teren i zawitasz do mojego ulubionego ogrodu
Haniu- nie wpadłam na to, żeby węża wziąć do domu..ale sądzę, że on urok ma na ogródku i to tylko ten konkretny.. U Mamy leży nieniepokojony
P się bawi z Cygusiem i sama nie wiem, dlaczego psina uparcie aportuje do mnie
Z P też sztame trzyma- jak tylko P wychodzi z pokoju, to Cygusiek leci za nim. Często chodzą na spacery.
Ale dziś był rano cyrk..obśmiałam się zdrowo! P wstał, wypuścił Cygusia na ogródek i psina tradycyjnie prosto z ogródka pędem do sypialni na kołdrę do mnie.. P wszedł do pokoju, a że trzymamy się dzielnie i nie pozwalamy Cygusiowi na łóżko włazić, więc P wziął Cygusia na ręce i przeniósł do legowiska.. przy akompaniamencie Cygusia- warczącego
Ależ mieliśmy ubaw- ta mała pchła powarczała sobie niezadowolona swoim dziecinnym głosem, że jest zdejmowana z łóżka
Po chwili znowu wskoczył, więc tym razem ja go zdjęłam- obyło się bez warczenia.
Może ja tu jestem przywódcą stada- taaaaaaaak..to by mi sie podobało.. Musze jeszcze ja nawarczeć na P, żeby to zrozumiał
Ja lubię każda porę roku pod warunkiem, że jest ciepło i nie pada
Nawet zima potrafi być urokliwa, gdy ogródek lekko przysypany śniegiem- nie lubię jak jest zimno i śnieg ciągle "dopaduje" co wiąże się z odśnieżaniem i trudnościami na drodze. Poza tym na dłuższą metę zima nie jest zabawna- dla mnie max miesiąc by wystarczył.
Jesień zawsze lubiłam ogromnie- za przebarwiające się liście
Jak byłam dzieckiem i z Rodzicami pod koniec października jeździliśmy na rodzinne groby to tak mnie urzekał krajobraz mijany po drodze, gdy jechaliśmy przez pola i kolorowe lasy, w mijanych ogródkach kwitły marcinki, że zawsze jak wracałam do domu, to łapałam za kredki i malowałam krajobrazy
Jakoś zima nigdy tak na mnie nie działała.
jesień martwi mnie jedynie z tego powodu, że po niej przychodzi zima- w czasie której męczę się nie tylko fizycznie bo zwyczajnie marznę..ale też psychicznie- mam zawsze doła jak jest zimno i ponuro, a widok termometru, walącego śniegu, wiecznie skostniałe stopy i rachunki za gaz dopełniają reszty
Wiosna jest cudowna- bo przychodzi po zimie.. chociaż tegoroczna była jakaś niemrawa..niby wszystko się budziło, ale tak ledwo co.. nie było takiego wybuchu zieleni, jaki pamiętam zazwyczaj- ten sezon zaczął się w moim odczuciu z trudem, wszystko rozkręcało sie powoli. Dopiero- wybacz, że to piszę
- lato mnie usatysfakcjonowało, bo ugrzałam się doskonale.
Szkoda jedynie, że było aż tak sucho- o tej porze powinnam biegać na grzyby, a ściółka w lesie aż trzeszczy pod nogami, więc ta przyjemnośc jesieni odpada w tym roku
Poza tym zimą się nudzę..ale to zgodnie z maksymą wyczytana u Ciebie- czas dla domu. Wreszcie P przestanie się wkurzać, że w domu nic nie robię
Ubiegłej zimy z nudów rzuciłam się- ku uciesze P- na gotowanie.. Robiłam ciasta, bułeczki z przepisu od Kasi..
********
Jutro mam spotkanie forumowo- sąsiedzkie. Wreszcie poznam Dorcię
Mam tez plan, żeby sie bujnąć do ZP po upatrzone miskanty, może jeszcze zahaczę o p Tomka i odbiorę wreszcie mojego Wredusia, bo zapłacze się tam za mną
Pogoda na weekend zapowiadana przepiękna, więc będę dłubać trochę w ogródku, na pewno kilka spacerów sobie zorganizujemy z Cygusiątkiem. Pogoda nastraja tak, że to co przychodzi na myśl to zrobienie ogniska z pieczeniem ziemniaków w żarze ..jakoś grill nie pasuje do tej pory
Nie mogę odżałować grzybów..oj ganiałabym do lasu na polowanie cała w nerwach, że ktoś wyzbiera mi "moje" grzyby
**********
Poczytałam chwilę wczoraj nt jaskółek. Wiesz Haniu, że te ptaszyny mają niezwykle ciężką drogę na zimowisko i spora część nie przeżywa drogi.. Wyczytałam, że bywają tak zmęczone powrotem do nas wiosną, że padają łatwym łupem drapieżników. Jakże się cieszę, że mogły sobie mieszkać u nas, a nie tracić siły na szukanie kolejnych miejscówek, z których też zapewne byłyby przeganiane..
Dowiedziałam się też, że wracają na to samo miejsce do gniazdka z lat ubiegłych, a jeśli jest potrzeba to remontują. Trafiłam też na info, że młode po wyfrunięciu z gniazda przez kilka dni wracają do niego..co by tłumaczyło, dlaczego schody były czyste, a wieczorami wydawało mi sie, że słyszę hałas dobiegający z gniazda.
Musimy się z P mocno zastanowić, co z nimi zrobić w kolejnym roku.. Był czas, że nad schodami odbywały sie regularne awantury, jaskółki latały nam nad głowami jak torpedy..no i to niezapalanie światła przez ponad miesiąc
W razie czego wiem, że można zamontować dla nich półki, zachęcające do budowy gniazda..
Swoją drogą zastanawiam się, skąd taki ich desant w tym roku..dom stoi przecież już kilka ładnych lat i jedynie słowiki mieszkały na poddaszu a raz pliszki w stercie desek- jaskółki po raz pierwszy sie wprowadziły. Czyżby jakieś ich poprzednie lęgowiska zostały zniszczone