Paweł, ja wiem, że drugi pies byłby dobrym towarzystwem dla Django, ale ja nie jestem gotowa na drugiego dewastatora
.
Iwonka, ja także mam śnieżycę letnią i nawet czasem mi kwitnie jednym kwiatkiem (w czerwcu)
.
Nie bardzo mi pomogłaś
, ale jestem przekonana, że gdzieś te cebulki kupiłam.
A widzisz,
Marta, nikt się nie przyznaje do darowizny śnieżyc, ale ja jeszcze sobie przypomnę
.
Te irysy np. kupiłam jesienią (w C czy L ?).
Styrakowca obiecywałam za nic
- mam uciąc i co zrobić?
Podróż busem z tym "majdanem" - to pestka, przekonanie Policji, aby mnie tylko pouczyli, to dopiero wyczyn
(tak ich zagadałam, że nie zwrócili uwagi dodatkowona to, że szłam prawą stroną
).
Marta, pomóż, czy to anemonella czy zdrojówka? - chyba jednak zdrojówka?
Ula, posadziłam zakupy, poza kwasolubami, bo muszę kupić kwaśny torf (trzeba pamiętać
).
Dodatkowo poprzesadzałam co nieco, przez taką politykę to trochę tych dołów nakopię, dobrze u mnie, miękko.
Jeże kiedyś i u nas chodziły, odkąd mamy siatkę ogrodzeniową, częściwo wkopaną w ziemię, już ich nie widuję, niestey.
Skoro Twój jeż jeszcze śpi, to nie mam co się spodziewać upałów
Coś kojarzę, że irysy żyłkowane były jesienią w Lidlu, Khaterine trochę na sztuczną wygląda, co?
Teraz są różności w Biedronce, ale ja już nic nie kupuję
.
A tego pierwiosnka mam od Ciebie?
Siberko, ja pomidorki popikowałam, powinny ładnie rosnąć, skoro księżyca przybywa.
Korzystając z sobotniej niepogody spulchniłam ziemię w tunelu i nawet trochę smakowitości posiałam.
Kiedy przyjdzie pora to i pomidory tam trafią
.
Aga, ja kilka różanych "potworów" tej wiosny przesadziłam i pewności nie ma, że to ostatni raz
.
Akurat Elmshorn wcale nie jest taka wielka, nie wiem, czym ją podkarmiasz?
trzeba wziąć też poprawkę,że u Ciebie gleba lepsza, wilgoć trzyma, nie tak jak u mnie, przelatuje woda niby przez sito.
Każdej wiosny kolega przynosi i poi nas sokiem brzozowym a ja się zbieram do swojej brzozy i na zbieraniu się kończy.
Teraz jednak zakupiłam wężyk ( 2mza całe 2 zł), przygotowałam butelkę z filtrem UV, męża z wiertarką i mam swój sok
.
Gdy z pracy wróciłam to butla była pełna. I nawet pies jej nie ściągnął.
Pogoda zrobiła się brzydka, pada i zimno, ale może to i dobrze,
bo nie ma wykrętów i trzeba trochę ze ścierką pobiegać i kurze poprzemiatać.
Trzeba zrobić też jakieś dekoracje, wyciągnęłam z szafki pisanki dmuchanki.
Mam taką ślicznotkę, przywiozłam ją z Ukrainy, konkretnie z Kołomyi,
kupiłam w
muzeum pisanek:
Wykonana techniką wosku, najpierw rysuje się woskiem kreski, które mają być białe,
maluje jajko na żółto, rysuje kreski, które mają być żółte, maluje jajo na czerwono .........
na końcu gotuję się jajo w czarnej farbce - przynajmniej tak zrozumiałam słuchając ukraińskiej przewodniczki.
U nas robiło się pisanki nieco inaczej. Najpierw były wykonane woskiem kontury, finalnie były w kolorze skorupy jaja.
Wigotną bibułką nanosiło się kolory i zalewało je woskiem a potem gotowało jaja w farbce czarnej lub bordowej.
Pamiętam z dzieciństwa takie "pisanie" pisanek z babcią, czy sąsiadkami - dotąd mam pisak na wosk
.