Dobry wieczór!
Beatko-Peonio - no trafiłaś
faktycznie ciągnę podyplomówkę związaną m.in. z projektowaniem ogrodów...ale te moje przydomowe projekty to raczej nie z tego wynikają - ja już taki niespokojny duch jestem i ciągle szukam czegoś nowego i w kółko zmieniam
w domu też
To ciekawe z tymi różami u Ciebie .... a jakie oprócz pnących próbowałaś ? I z jakiego powodu inne się nie udają? Przemarzają ? Z lawendy "będą panie zadowolone" i chociaż wczesną wiosną lubi nieciekawie wyglądać to jednak kwitnące łany są cudne i ma wiele fajnych zastosowań.
Aguskac - dziękuję Ci bardzo za uznanie dla fotek i dla pęków lawendowych. Faktycznie takie równiutkie ślicznie wyglądają ale pracy przy nich sporo.
Martusia - dziękuję. A nie próbowałam - zapodasz jakiś przepisik bo smaka mi narobiłaś ?
Gosiu - rzekłabym raczej wystopowanie z różami
Wiem, że gdybym chciała to pomieściłabym ich dużo więcej (i nie twierdzę, że nie mam chętki na kolejne) ale mam też chętkę na inne rośliny i chciałabym aby ogród był atrakcyjny jak najdłużej w ciągu roku, a same róże czy też w połączeniu z bylinami tego raczej nie zapewniają. Poza tym irytują mnie i frustrują schorowane różane krzewy a nie znoszę stosować chemii - jak pisałam wcześniej - wykorzystuję róże do celów kulinarnych i kosmetycznych co z automatu oznacza brak chemii i co jednocześnie równa się choroby - niestety. No ale wracając do sedna. Faktycznie ostatnio poszukuję wiecej spokoju. Trochę mnie drażnią kolorowe rabaty i chociaż ja łączę zwykle na rabacie kolor jakiś plus biel plus niebiesko-fioletowy to jednak zauważyłam, że ciągle uciekam wzrokiem do brzózek czy trawek bo tam jest spokojnie i zielono. Stąd takie zaaranżowanie rabaty po bonicach. I wydaje mi się, że to dobrze robi ogrodowi jako całości bo prawie z każdej strony mam różane rabaty więc kilka spokojniejszych będzie ok.
Sklepik powiadasz ? No nie wiem czy wyszłabym na zero
nie mówiąc o zarobku.... niemniej jednak dziękuję za docenienie i cieszę się, że Ci się podobają.
przepisiki:
Różana nalewka: W dużym słoju (np. 4 l) umieszczasz ubite do 3/4 wysokości płatki róż i zalewasz syropem (1,5 kg cukru w 1 l wody). Mieszasz, odstawiasz na ok. 2 tygodnie codziennie mieszając. Potem odsączasz na sitku i dodajesz tyle 70% alkoholu ile otrzymałaś przesączu. Na tym etapie jest już pycha
Ale zostawiasz i czekasz aż się wyklaruje. Potem dodajesz ok. 150 ml miodu najlepiej akacjowego i całość rozcieńczasz 1l wina białego półsłodkiego (jak chcesz słabszą nalewkę to można dać więcej wina- nawet tyle ile miałaś roztworu z alkoholem). No i mądrzy gadają żeby odstawić na min. 6 m-cy do roku ale w praktyce zwykle się co jakiś czas próbuje.
Jeśli chodzi o przepisiki na kosmetyki to może ten krem nawilżający do skóry suchej - porcja 150 ml.
1. Frakcja wodna: 65 ml wody różanej lub wody przegotowanej lub wody destylowanej plus ok. 1ml gliceryny roślinnej (najlepiej odmierzać strzykawką) - mieszasz i odstawiasz.
2. Frakcja olejowa: 45 g oleju ze słodkich migdałów (nierafinowany bo wtedy ma wszystkie składniki odżywcze), 1/2 łyżki oleju kokosowego (też nierafinowany), 1 łyżka masła shea (też nierafinowane), 7 g wosku pszczelego (działa jako swoisty emulgator), 1,5 galkoholu cetylowego (stabilizuje emulsje, którą jest krem czyli zapobiega rozwarstwianiu się frakcji wodnej i olejowej) - umieszczasz to wszystko w tzw. kąpieli wodnej czyli miseczka lub garnek włożony do garnka z gorącą wodą i mieszasz aż wszystko się całkowicie rozpuści (to powinno nastąpić w temp. powyżej 60 st C) i odstawiasz do wychłodzenia.
Gdy temperatura frakcji wodnej i olejowej się zrównają ( bardzo ważne) możesz zacząć je mieszać. Jak nie masz termometru do zmierzenia temp. to poczekaj aż frakcje osiągną temp. pokojową (czyli zostaw na kilka godzin w spokoju obok siebie). Gdy temp. się zrównają to bierzesz mikser/blender i zaczynasz miksować/blendować frakcję olejową (uwaga oleje mogą przybrać fazę półpłynną ale nie ma się co przejmować). Dalej robisz jak majonez. Tzn. bardzo powoli i w małych porcjach do frakcji olejowej dodajesz frakcję wodną (ja dodawałam strzykawką po 5 ml) - chodzi o to aby wszystko się nie rozwarstwiło tylko ładnie zmieszało i utworzyło tzw. emulsję. Jak już masz wszystko wymieszane to możesz dodać ok. 1 ml kwasu hialuronowego (działa nawilżająco). Mieszasz i przekładasz do czystych (wyparzonych) słoiczków lub pojemniczków (ja kupiłam takie farmaceutyczne w tym samym sklepie co surowce). Opisujesz co to i kiedy zrobione i do kiedy ważne (do 4 tygodni ale najlepiej trzymać w lodówce). Lepiej podzielić na 2-3 części i troszkę trzymać w łazience a zapas w lodówce. I teraz: ilości są podane na 150 ml kremu. Gdybyś chciała zrobić inną ilość to zwracaj uwagę na etykietę producenta (zwykle piszą w jakim stężeniu - zwykle procentowym, można dany składnik stosować- ważne!). Jeśli nie masz wagi odpowiedniej skali to można przeliczyć na ml i dodać strzykawką z apteki ale musisz znać gęstość - jakby co to mogę pomóc w przeliczeniach. Zanim się wysmarujesz wypróbuj na przedramieniu ten krem (na wypadek gdybyś była na któryś składnik uczulona). Jeśli nie dodasz substancji zapachowych (np. olejku różanego albo lawendowego albo innego) to krem będzie pachniał kokosowo-orzechowo. Mi ten zapach nie przeszkadza i żadnego zapachu nie dodawałam. Gdyby krem sprawiał wrażenie zbyt tłustego to trzeba będzie trochę zmienić proporcje składników.
Teraz sklepy: ja kupuję w necie np. Ecospa, zrób sobie krem, biochemia urody, blisko natury.
Jeśli chodzi o płatki różane do syropu (czy nalewki) - wszystko jedno jakie byle nie traktowane chemią. Ja zwykle zbieram w fazie przekwitania. Wybieram róże pachnące. Jeśli zależy Ci na kolorku ciemnym to ciemne róże, jeśli jasnym to jasne. Oryginalnie oczywiście wody różane itp. były robione z róż historycznych np. damasceńskich ale jak nie masz to inne też są ok. Ludzie przetwarzają nawet całkiem nowoczesne róże i jest ok.
Co do pracy to dobrze Cię rozumiem. W którymś momencie człowiekowi jest już wszystko jedno co się stanie. Mam nadzieję, że u Ciebie będzie dobrze. Ale wkurzające jest to trzymanie ludzi w napięciu - to mnie zawsze najbardziej wkurzało
Cieszę się, że mam to już za sobą ! Myślę, że dobrze robisz, że po godzinach zostawiasz pracę za sobą i żyjesz własnym życiem - to chyba najlepsze lekarstwo ale jak czytam o tym temacie to korporacje zaczynają stanowić problem zdrowotny dla wielu ludzi - niedobrze. Ja zdrowotnie powoli dochodzę do siebie ale jeszcze trochę przede mną ale wierzę, że będzie ok! Pomoć? No jasne, że mam pomoc i wsparcie: M i dzieciaki stanęli na wysokości zadania
bez ich pomocy nie dałabym rady! Są sensem mojego życia i na nich się koncentruję!
Bozi -dziękuję - wiesz...może faktycznie to lepiej, że Twój ogródek niewiele pomieści - mniej roboty jakby nie było , a wszystkiego i tak mieć nie można !
Fotosy jakieś wrzucę bo coś się rozpisałam znowu nadmiernie
Acha, czy wspominałam, że mamy husarię pod płotem do Cayenne ? No mamy! Wyją i szczekają do Panienki! Masakra! Albo to ja nadmiernie przeżywam to dorastanie Cayenne! W każdym razie mordujemy się już 2,5 tygodnia! Obyśmy tylko upilnowali panieny !
Branocka !