Witam weekendowo.. Słońce nie szaleje zbytnio, temperatura też nie powala wysokością..
Planuje mimo wszystko ruszyć do ogrodu trochę podziałać. Średnio mi się chce, ale uparłam się, że muszę zrobić pielenie!
Trawa się zieleni, łyse plaski powoli zarastają, ale radośc nastąpi dopiero w maju i to też nie w pierwszych dniach- nasionka nie bujają w górę zbyt szybko.
Przeczytałam jakiś czas temu zadowolenie Aguniady nt naturalnego nawozu... że trawa zieleni się z dnia na dzień. U mnie aż takiego szału nie ma.. Może warto za rok zainteresować się tematem
Na ten rok typowa łatwizna- długo działające granulki
Tuje nieco blade są, pamiętam jak rok temu ślicznie się zieleń pogłebiła po nawozach- liczę na szybki efekt i w tym roku! Cieszyć się należy, że w ogóle szmaragdy żyją, sadzone rok temu.
Lato koszmarne było, podlewałam na ile mogłam i wszystko przetrwało. Jeżdżąc po okolicy obserwuję, jak uschły ogromne dorosłe tuje w okolicznych ogrodach.. takie okazy, że na pewno nikt nie pomyślał o podlewaniu- w końcu dorosłe krzewy radzą sobie zazwyczaj same.
Zmieniając temat i wracając do dnia wczorajszego.. znowu przemalowałam wnętrza..tak troszkę
Kuchnia zmieniła wygląd..
nadal nie mamy szkła hartowanego na ścianie, wyceniłam, ale wiadomo..niemała inwestycja, trudno zrobić "na już"
Ściana pochalpana tłuszczem strasznie nad płytą- udało się dośc dobrze zmyć i zamalowac. ROzjaśniłam pomieszczenie, bo kuchnia nieduża, okno małe..jakoś tak ponuro było.
Jest teraz słonecznie..jak we wnętrzu budyniu waniliowego
fragment jednej ściany, na próbę, zrobiliśmy ciemniejszą i zastanawiamy się, czy jest ok. Na razie się nam podoba.
Zastanawiam się nad odcieniem szyby na ścianę. Blat bardzo wzorzysty- z odcieniami beżu, brązu, szarości i rudości.. więc myslę, żeby szybę dac jasno szarą- bezpiecznie..ale dzięki temu każdy żywo kolorowy dodatek będzie pasować na stonowanym tle.
Tyle moich kombinacji.
Przemalowałam też ścianę w salonie- tą, którą malowalismy w sylwestra. Kolor pierwotnie miał być ciemny i odważny, ale bez przesady
Chciałam coś pomiędzy karmelem a caffe latte..a wyszło nie wiadomo co, z odcieniem chwilami zbliżającym się do morelki/brzoskwini.
P od początku optował za ciemnym kolorem, żeby dodać charakteru. Ja miałam obawy, że zrobi się ponuro. Co prawda w salonie dużo okien od strony południowej, ale wieczorem wiadomo, zawsze kolor ciemnieje..
Postanowiłam odważnie spróbować z kolorem, który przypomina mi cukierki Werther's Original
Z jednej strony kolor sam w sobie mi się podoba znacznie bardziej, niż poprzedni- którego nie lubiłam.. ale nie do końca mam przekonanie, czy nie jest za ciemno.
Kolor ciepły i otulający..ale muszę się przyzwyczaić.
W związku z tym dziś na ogrodowanie sił niewiele..a czeka mnie jeszcze malowanie jednej małej ścianki.
Wszystkim Odwiedzającym życzę udanego, słonecznego dnia