Małgoś, nie liczyłam, ale ledwie kilka pokazuje jakieś ślady życia... Pocieszam się jeszcze, że przecież cały czas było zimno...A poza tym gdzieś tam jednak liczę na to, że się obudzą...Ja sadzę dość głęboko, więc może spod ziemi jeszcze odbiją...
Dorciu, oj to prawda... Tak długo trwające silne mrozy...To się musiało odbić na roślinach...Podejmuję już pewne starania w celu odbudowania kolekcji
Marta, właśnie! Przecież ten biały zwykły pachnie, jasne! Tylko że ja go nie mam, jakoś o nim zapomniałam... sama w te moje straty nie wierzę, nie chcę wierzyć, po cichu liczę na jakiś cud...
Shiralciu, nie tak dawno, jak pamiętam, to ja między innymi pocieszałam Cię, że Twoje róże ruszą, teraz role się odwróciły
, ale u mnie tak wesoło jak u Ciebie to chyba jednak nie będzie...Ja też jeszcze z cięciem czekam, choć w puszczanie pąków z czarnych gałązek chyba nie wierzę
Może Twoja nie była tak czarna jak moje!
Michał, nie mów mi o
Nienawidzę kosić! Dobra, ale niech się zieleni!
A miłek amurski już pewnie całkiem się rozwinął, jutro się przekonam
Miło mi, że coś u mnie Ci się podoba
Siberko, ja dokładnie tak samo staram się myśleć!
Przecież ostatnio było zimno, roślinki się nie pchały... na ten świat...
Jolu, pewnie, że czekamy! Ja się tak nastawiałam na te kwitnienia nieziemskie całej rabaty pomarańczowych róż!
Z trytomami zadziałałam szybko, nawet kupiłam nasiona i wysiałam! Muszę mieć łan trytom! Dzięki!
Justynko, łudzę się jeszcze... Choć nie do końca to uzasadnione...Jeśli jedna brunera wychodzi, a pozostałe nie, to chyba nie jest normalne... W tym roku każdy ma straty... Miłek to się zgodzę, marzenie
, ale kokorycze?
Ula, ach tych utrapień ogrodnika bez liku, można jeszcze wyliczać i wyliczać
To co w takim razie może wykańczać cebulowe? Ja tam o nie nie dbam specjalnie, nie wykopuję, ale nawożę!
I czemu im źle?
A bratki bylinowe mają mniejsze kwiaty od tych zwykłych, ale mój chyba padł po tej zimie...Taki on bylinowy! Ale trzy lata był...
Romek, nie dobijaj mnie!
O stratach hostowych to ja jeszcze nie myślałam, absolutnie nie biorę ich pod uwagę! Pamiętam, że w tamtym roku mieliśmy juz takie pomysły z tym czosnkiem, ja choć trochę ozdobnych posadziłam, bo się trafiły!
Ja liczę na moje kulki antymolowe, które powtykałam w pobliżu host...Nie widać tam wlotów
do korytarzy i samych korytarzy...takich jak w tamtym roku...Może choć ta plaga mnie ominie! Ja też zacznę zbierać duże donice...
Ratuj,co się da, a co do reszty...pw
Dorotka, ja nic nie ruszam, może coś tam od korzenia odbije...Trytom bardzo mi szkoda...Z 10 lat bez żadnych problemów...A mi tej zielonej najbardziej szkoda, nawet zdjęcia nie mam
na pamiątkę
A ja właśnie usłyszałam o śniegu z deszczem w przyszłym tygodniu!
Geniu, rozumiem, to u mnie na tej samej zasadzie wymarzły ciemierniki...Cebulowe chyba się za wcześnie nie wychyliły, bo nadal są!
Wiesiu, na bratki w tym roku jakimś innym okiem
spoglądam! Od jakiegoś czasu, przyznam się, miałam je trochę w pogardzie
, a teraz jak patrzę, jak się hybridizerzy
postarali w ostatnich latach, jestem w szoku! Dziś na przykład widziałam śnieżnobiałe!
Bratki bylinowe, ale krótkowieczne..
Kasiu, a dziękuję!
A obuwik powinien już wychodzić? To znaczy, że on też mi wymarzł?
Też zjadłabym na pociechę listek czosnku niedźwiedziego, tylko gdzie ja go posadziłam?!
A może on też mi wymarzł?
Ula, dzięki! Ale ja sobie nie mam nic do zarzucenia...Jesienią podlewałam te świeżo posadzone róże...Już nie mówiąc o tym jakie "wypasione" dołki im przygotowałam i banany i obornik, wszystko! I to wszystko na nic?!
Elu, naprawdę...Ja niby wciąż nie tracę nadziei, bo niech żywi nie tracą nadziei
I nawet żeby się nie martwić od wtorku nie byłam na działce...I tak mi się marzy, że jak jutro pojadę, to zobaczę życie w różach!
Róże okopczykowałam w listopadzie, ale one na pewno nie ruszyły... Z cięciem czekam do czasu ujrzenia czegoś żywego, łudzę się... Twoje parapety dla mnie wzorem niedoścignionym! U mnie "wschody" wciąż czekają na pikowanie, a miejsca brak, bo hojki się panoszą!
Izulu, będę się starać!
Czemu taka zima przyszła akurat teraz, kiedy ja takich cudnych róż nakupowałam!
Róże zniechęcają, cebulowe zniechęcają...Chyba przyszłość w zielonych lulkach!
Witaj, Moniko, przykro się czyta, ja nawet jak zaczęłam czytać o tych stratach u innych, to jakoś nie dowierzałam...Teraz już wierzę
Myślisz, że i lilie mogły wymarznąć? Ale one chyba nie podjęły wzrostu za wcześnie, nic nie widać na powierzchni... Miłek się coś kiepsko rozrasta...Taki sam był w zeszłym roku...No ale zakwitł, więc nie narzekam...I nie wymarzł!
Aguś, czytałam, że u Ciebie podobnie...A ta Twoja opowieść o czerwcowej róży daje pociechę w tym trudnym czasie
Czekamy, co innego zrobić możemy? A ciemierniki mnie zadziwiły, też musiały ruszyć za wcześnie...Tylko kiedy to się stało, zastanawiam się, w grudniu-styczniu czy podczas tej marcowej niby-wiosny, po której przyszła zima...
Jako że straty dotkliwe i humory kiepskie, trzeba się jakoś ratować! Zasilać zubożałe ogrody, poprawiając sobie przy tym nastrój...Jak? Jest jedna słuszna droga, trzeba nią kroczyć! Dlatego też dziś odbył się spontaniczny szkółking, Jola pamelka ozdrowiała i spragniona zakupów porwała dziś vitę i mnie i pojechałyśmy...
W drodze powrotnej zgodnie stwierdziłyśmy, że najbardziej cieszymy się z powojnika Yuki-no-yoso’oi, którego wszystkie zgodnie kupiłyśmy niemal wprost z samochodu dostarczającego towar do sklepu!
Ja kupiłam jeszcze Rooguchi, którego już dawno planowałam dosadzić do moich pomarańczowych róż, które wymarzły
, ale plan to plan!
I różę Schackenborg Castle...I kilka pierwiosnków...