Witajcie w smętny poniedziałek. Na szczęscie nocą juz obyło sie bez przymrozków, ale zimno nadal i paskudnie. Och kiedy wreszcie pogoda sie wyklaruje.
Ania, Twój opis walki o żabią partnerkę bardzo mnie rozbawił. Wyobrażam sobie cała akcję
Podglądanie natury to świetne zajęcie.
Musze na gwałt wyczyścic oczko bo lada moment zacznie sie znoszenie skrzeku. A tu tak zimno
Małe bratki kocham, sadzę je do donic i do gruntu. Zeszłoroczne dwie kępki przetrwały zimę i widzę, że szykują się do kwitnienia. Siewów takich jak u Marty z pewnością się nie doczekam, zostaje dosadzanie ale to nic.
Aga, no jak sobie znalazły miejsce na amory w moim ogrodzie, tak na widoku
grzechem byłoby nie popatrzeć.
Na razie dolegliwości ustąpiły, mam nadzieję, ze tak zostanie. ogród czeka, nie ma czasu patyczkować się ze sobą.
Też mam problem z wyborem kolorów, podobaja mi sie wszystkie. Na razie stanęło na pomarańczowych w doniczkach na tarasie, fioletowo-białych w donicy z magnolią (tymczasowo, jak magnolia zakwitnie wysadzę na rabaty). Poluję na błękitne, ale na razie nie trafiłam, kremowych u nas nie widziałam wcale
Gabrysiu, dzięki za linka. Zwiedzam sobie powoli Twój ogród, bardzo mis ie podoba
Po świetach będę miała może więcej czasu, bo teraz istne szaleństwo. Momenty jeszcze przed nami, niedługo miłość w oczku rozkwitnie, tam to się dopiero kotłuje
Justyś kochana, jak miło, ze się pojawiłaś
Cięłąś jednak orzecha? Ja wstrzymałam się do maja, zaryzykuje ten termin. Trafiłam ostatnio na jakieś opracowanie w którym była mowa o generalnym odchodzeniu od cięcia zimowego na rzecz letniego terminu. Mowa była o owocowych co prawda ale myślę, ze i innych drzew to dotyczy. Spadek ciśnienia w tkankach, lepsze gojenie się ran po cieciu, szybsze tworzenie się kory zarastającej kikut - takie argumenty padały w artykule. Oczywiście nie zapisałam i nie mogę teraz trafić, ale jak mi się uda podeślę link.
Pisałam, ze róże kiepsko, bo choć po zimie wyglądały rewelacyjnie, wiosną zaczęły się kłopoty. W dzień słońce, wiatr, wysoka temperatura, brak opadów, nocne przymrozki zrobiły swoje - pędy zasychają, pojawiają się na nich plamy. Wiem z doświadczenia, ze z takiego pędu nic nie będzie, trzeba wyciąć, tak więc jak zrobi się pogoda czeka mnie jeszcze jeden spacer z sekatorem i docinanie tego co niepewne. Ale wiesz co - średnio się zmartwię. Róż jak na moją powierzchnie mam dużo, więc jeśli jakaś wypadnie definitywnie problemu większego nie będzie. Szkoda mi jedynie Edena, który po jesiennym przesadzeniu jest wyraźnie osłabiony. Jeśli będzie miał problemy z regeneracją kupie następnego.
Sama jestem ciekawa efektu przeprowadzki Vilchenblau na nową podporę.
Wiolu, bratki to świetny wiosenny akcent kolorystyczny. Można wybierać, przebierać. Do tego te maluchy kwitną naprawdę wytrwale i długo.
Wczoraj przeglądałam zdjęcia z ubiegłych sezonów i rok temu, 30 marca kwitła mi większość hiacyntów a teraz dopiero pokazują kolory. Tak więc nie rewelacyjnie szybka ta wiosna w tym roku. Miejmy nadzieję, ze wreszcie zrobi sie prawdziwie ciepło i wszystko ruszy z kopyta.
Ewelinko, żaby zaliczyły falstart
Ostatnie dni to raczej przedwiośnie. Na zmianę śnieg, deszcz, słonce. Jak w kalejdoskopie. Ale tak chyba w całej Polsce, więc nic ciekawego nie piszę. Miejmy nadzieję, ze to ostatnie takie wygłupy pogodowe.
Gosia, zgadza się, ja tez podejrzewam słońce a zwłaszcza wiatr. U mnie pędy zasychały w oczach na tych wichurach. No cóż, trzeba się z tym pogodzić, zadbać o królewny i czekać. Miejmy nadzieje, ze się zregenerują.
Ostatnie dni przynoszą przegląd pogodowy. W chwili ze słońcem udało mi się wyjść zrobić trochę zdjęć. Ale zimno szybko mnie zagnało do domu.
Ostnica Jana ruszyła
na tawule się zieleni, lada moment zakwitnie moja biała panna
Pierisy doskonale zniosły zimę
i takie tam....
Miłego świętowania - od jutra dieta ścisła